niedziela, 28 marca 2010

Przyznać się muszę...

Wiem, wiem. Strasznie długo tu nie zaglądałam. Zasłużyłam na baty. Pokornie oddaję się w Wasze ręce. Przyznać się muszę, że mi się nie chciało! Przychodząc z pracy do domu pod osłoną nocy rzec można, ostatnią rzeczą o której marzyłam, to kolejny seans przy komputerze. Ale... Zawsze jest jakieś Ale. Mam całkiem dobry powód. Od trzech miesięcy jestem w odmiennym stanie, a moje ciało żyje własnym życiem - jeśli wiecie, co chcę powiedzieć (jak śpiewa Nosowska). Wybaczcie więc proszę, że zrobiłam przerwę i poddałam się Morfeuszowi.
Mój słodki testerze i sprawco tego wszystkiego, Ty też wybacz, że tak często ostatnio jesz kanapki z serem :)
Na szczęście od dziś dzień jest dłuższy i co najważniejsze cieplejszy, a ja się już lepiej czuję i mogę wrócić do życia! Nigello miej się na baczności! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz